Sposób użycia i dawkowania ziół
Ze względu na konieczność treściwego ujęcia całości umawiamy się, że np. bierzemy danego ziela łyżkę na szklankę wrzątku i zaparzamy jak herbatę domową. Piszemy wtedy, że będzie to napar stosowany dwa razy dziennie. Drugi, równie częsty sposób, szczególnie tam, gdzie wchodzą do użycia kory, korzenie czy owoce lub nasiona, to gotujemy w tej samej proporcji: łyżkę drobno pociętego surowca ziołowego sypiemy na 1/4 litra wody i gotujemy pięć minut. Równie krótko zaznaczamy w tekście, że będzie to „odwar”, pijany tak samo często. Wreszcie — znacznie rzadziej — zalewamy łyżkę ziela szklanką zimnej wody lub deszczówki na kilka godzin, np. na noc i wtedy otrzymujemy „macerat”, który również pijamy dwie, trzy szklanki dziennie. Jeżeli trzeba będzie przy jakimś zielu postąpić inaczej, zaznaczymy to we właściwym miejscu.
Ostatni wreszcie sposób zażywania ziół to proszkowanie, które trzeba omówić dokładniej. Proszkujemy przede wszystkim te środki ziołowe, których lekkie przedawkowanie nie mogłoby spowodować żadnych skutków ujemnych, a więc np. ziołowe środki odżywcze lub wysoko witaminowe,jak siemie lniane, liść pokrzywy, korzeń żywokostu, ziele bukwicy, rzepiku czy bylicy. Zażywanie środków sproszkowanych musi być ponadto ostrożne: proszki takie popijamy zimnym płynem lub można je w niewielkiej ilości zimnego płynu rozmieszać, aby się nie zachłysnąć. Wciągnięcie bowiem takiego proszku do tchawicy przy popijaniu gorącym płynem może spowodować katastrofalny atak kaszlu. A dla spraw leczniczych nie ma znaczenia ta znikoma ilość zimnego płynu, jaka jest potrzebna do przełknięcia proszku, skoro po przełknięciu proszku można, jest to najczęściej wskazane, napić się jakiegoś płynu gorącego.
Jeżeli przy bardzo wielu dolegliwościach lansuje się dziś leczenie surówkami, ze względu na witaminy naturalne, to nie wolno nam zapominać o witaminowej wartości prawie każdego chyba środka ziołowego. Co prawda do 1979 roku dopiero 89 środków zielarskich doczekało się zbadania pod kątem zawartości witamin, ale w bardzo wielu surowcach zielarskich, stosowanych doświaczalnie w okładach, kąpielach lub na surowo mamy prawo domyślać się istnienia w nich witamin i to tych, które przechodzą do organizmu ludzkiego również przez skórę. Stąd wniosek prosty, że zażywanie ziół sproszkowanych, gdzie unikamy parzenia czy gotowania, ma sens, bo unikamy niszczenia albo rozpadu niektórych witamin, aminokwasów oraz mikroelementów.
Oczywiście nie w każdym przypadku da się zażywać zioła sproszkowane. Niekiedy stosowanie proszków jest zupełnie niemożliwe, np. w leczeniu małych dzieci, bo nie każdy proszek można wymieszać z miodem lub dżemem i nie każde dziecko da się do takiego miodu zmusić. Poza tym zażywanie ziół sproszkowanych jest dość często niewskazane tam,z gdzie np. chodzi o płuca i dość duże znaczenie może mieć oddychanie zapachem naparu (bo i zapach ma często jakieś działanie), jak również tam, gdzie powlekające działanie ziela uległoby zre-dukowniu. W każdym przypadku dawkowanie ziół sproszkowanych, jako silniej działających od naparu czy odwaru, musi być ostrożniejsze, dawki muszą być znacznie mniejsze, 1, 2 do 3 gramów, a więc zawartość aptecznego opłatka proszkowego, no i przeholować takich dawek nie wolno.
Nie proszkujemy dziurawca, świetlika i arcydzięgla, gdyż wywołują przy takim zażywaniu ujemne reakcje skórne. Przedawkowanie sproszkowanego dziurawca i ekspozycja na słońce zawsze wywoła udar słoneczny, a przynajmniej ostrą wysypkę.
Przy zachowaniu wszystkich tych ostrożności zażywanie ziół sproszkowanych ma, szczególnie w długotrwałych kuracjach, tę niesłychaną wyższość nad parzeniem czy gotowaniem, że można taki proszek mieć ze sobą w miejscu pracy, w podróży, słowem—nie tylko w domu, a w żadnym przypadku nie przerywa się leczenia np. z braku czasu lub dogodnych warunków i nie jest ono tak — przyznajmy — zniechęcające i kłopotliwe, jak leczenie się dawnymi sposobami.
Nasuwa się tu jeszcze porada natury praktycznej: przy częstym, np. kuracyjnym, stosowaniu ziół w domu należy mieć osobny młynek, najlepiej elektryczny, do mielenia tych ziół. Żeby zaś jedno ziele nie pachniało drugim i np. kawa nie pachniała majerankiem, wystarczy po zmieleniu jakiegoś ziela pachnącego zmielić 2,3 łyżki cukru i dosypać do sproszkowanego ziela nawet wtedy, gdy należy ono do tzw. środków gorzkich, a więc wątrobowych, żółciopędnych itp. licząc się tylko z tym, że takie rozrzedzenie proszku cukrem nieco ten proszek osłabi, należy więc dawkowanie zwiększyć o ten właśnie cukier.
Przy okazji warto zaznaczyć, że cukier w ogóle nie odgrywa żadnej roli — ani ujemnej, ani dodatniej — w leczeniu ziołami, każdy napar czy odwar można osłodzić, jeżeli to tylko nie zepsuje jego smaku.
Do upowszechnienia metody proszkowania ziół należałoby wrócić jeszcze i z tej przyczyny, że od wielu lat zioła są wypierane przez pigułkowane środki chemiczne dlatego właśnie, że pigułki są stokroć wygodniejsze od zaparzania czy gotowania ziół, zajmują tak mało miejsca, że w byle damskiej torebce można zmieścić całą apteczkę podręczną, co o ziołach trudno by było powiedzieć.
Wszystko, co piszemy o dawkowaniu, odnosi się nie tylko do pojedynczych ziół, lecz również do mieszanek ziołowych. Jeżeli ze wskazówek w tekście wynika, że dobrze jest zastosować dwa, trzy lub więcej ziół razem zmieszanych, to znaczy, że do użytku bierzemy jedną łyżkę takiej mieszanki, a nie po jednej łyżce każdego ziela.
Nie będziemy również przy każdym zielu powtarzać zasad dawkowania jednorazowego. Niemowlętom dajemy nie więcej, jak pół szklanki naparu dziennie, dolewając po jednej łyżce do każdej butelki pokarmu. Dzieciom do okresu dojrzewania, a więc do mutacji głosu u chłopców, a do pierwszej miesiączki u dziewcząt, dajemy po pół szklanki odwaru lub naparu trzy razy dziennie. Po okresie dojrzewania dajemy dwie albo trzy szklanki, a mniej więcej po 60 roku życia, czasem wcześniej, jeśli pacjent jest zniszczony chorobami, zmniejszamy dawkę jednorazową do jednej czwartej szklanki i stosujemy nie więcej, niż trzy razy dziennie.
Warto jeszcze wytłumaczyć, skąd te różnice w dawkowaniu. Otóż organizmy młode chłoną każdy środek leczniczy, zarówno ziołowy, jak i chemiczny, bardzo skwapliwie, często w całości. Stąd ograniczenie, bo co dla dorosłego będzie dawką normalną, to dla niemowlęcia będzie znacznym przedawkowaniem. Odwrotnie dzieje się z organizmami po 60 roku życia: nie przyswajają sobie wielu składników środka ziołowego, a tych, które przyswajają — nie wchłoną wiele, nie ma więc sensu osobom starszym podawać dużych dawek, które i tak zostaną wydalone bez zużytkowania. Ludziom starym i schorowanym można zwiększać dawkę środka ziołowego bardzo nieznacznie i tylko wtedy, kiedy od początku leczenia pojawia się skutek.